Dlaczego jesteśmy marksistami?

Kapitalizm znajduje się w największym kryzysie w swojej historii. Jest to kryzys gospodarczy, społeczny i polityczny, manifestujący się w politycznej niestabilności i narastającej walce klas na całym świecie. I chociaż klasa panująca próbowała pogrzebać marksizm, faktycznie nigdy nie był on bardziej aktualny niż współcześnie. W tym zaktualizowanym artykule Alan Woods wyjaśnia o co chodzi w marksizmie i jaką ma rolę ma do odegrania obecnie.

[Source]

W 1992 r. Francis Fukuyama wydał książkę pt. Koniec historii i ostatni człowiek, która natychmiast stała się bestsellerem. Fukuyama ogłosił w niej wszem i wobec koniec socjalizmu, komunizmu i marksizmu, a także definitywne zwycięstwo gospodarki rynkowej i demokracji burżuazyjnej. Upadek Związku Radzieckiego oznaczał wobec tego, że możliwy jest tylko jeden system: kapitalizm – i w tym sensie historia dobiegła końca.

Idea ta zdawała się zyskiwać potwierdzenie wraz z sukcesami gospodarki rynkowej, szczególnie kolejnych lat gwałtownie rosnących zysków i niczym niezakłóconego wzrostu gospodarczego. Politycy, dyrektorzy banków centralnych i inwestorzy z Wall Street przekonani byli, że wreszcie udało się okiełznać cykliczną naturę kapitalistycznego rozwoju. Wszystko zdawało się iść świetnie w tym najlepszym z kapitalistycznych światów.

Ale nie tak łatwo jest pozbyć się historii. Od tamtego czasu jej koło obróciło się o 180 stopni. Zaledwie 16 lat po ukazaniu się książki Fukuyamy wybuchł kryzys 2008 roku, który sprowadził światowy kapitalizm na skraj przepaści, wtrącając ludzkość w najgłębsze załamanie gospodarcze od lat 30. I wciąż jeszcze kapitalizm próbuje wydostać się z tej otchłani.

Wszystkie co do jednego z tak pewnych przewidywań Fukuyamy zostały obalone przez rzeczywiste wydarzenia. W okresie przed załamaniem z 2008 r. ekonomiści zapewniali, że nie będzie już więcej okresów wzrostu i recesji, że cykl koniunkturalny należy do przeszłości. Opracowali nową wspaniałą teorię, zwaną „hipotezą rynku efektywnego”, zgodnie z którą jeśli pozostawić rynek samemu sobie, wszystkie problemy zostaną rozwiązane.

Tak naprawdę nie ma w tej idei niczego nowego. Jest to zwyczajnie powtórzenie starych koncepcji Prawa Saya, w myśl którego w gospodarce rynkowej podaż i popyt równoważą się wzajemnie, uniemożliwiając wystąpienie kryzysu nadprodukcji. Marks rozprawił się z tym nonsensem z górą 100 lat temu. Założenie, iż „prędzej czy później” siły rynkowe uporają się ze wszelkimi problemami, John Maynard Keynes skomentował: „Na dłuższą metę wszyscy jesteśmy martwi.”

Dzisiaj kamień na kamieniu nie pozostał z tych dawnych iluzji. Burżuazja i jej stratedzy znajdują się w stanie głębokiej depresji. W latach 30. Trocki powiedział, że burżuazja „stacza się ku katastrofie z zamkniętymi oczami”. Słowa te można dokładnie odnieść do aktualnej sytuacji. Mogłyby zostać napisane wczoraj.

Powoli staje się jasne, że kapitalizm wyczerpał swój postępowy potencjał. Zamiast rozwijać przemysł, naukę i technikę, stale je podkopuje. Nikt już nie wierzy w nieustanne zapewnienia, że znajdujemy się na progu gospodarczego odrodzenia. Siły wytwórcze przestały rosnąć lub wręcz się kurczą, fabryki zlikwidowano jakby były domkami z kart, a miliony ludzi straciły pracę.

To wszystko stanowi dowód tego, że rozwój sił wytwórczych w skali światowej przekracza wąskie bariery własności prywatnej i państwa narodowego. I takie są właśnie podstawy obecnego kryzysu, który obnażył bankructwo kapitalizmu w najbardziej dosłowny sposób.

Wszędzie można dostrzec oznaki kryzysu: gospodarcze, społeczne i polityczne. Ogromna gospodarka chińska, która odegrała istotną rolę w rozwoju światowego handlu i zwiększeniu się tempa wzrostu gospodarczego gwałtownie zwalnia, tymczasem Japonia pogrążon jest w stagnacji. Tzw. państwa rozwijające się co do jednego znalazły się w kryzysie, w większym lub mniejszym stopniu. Stany Zjednoczone przechodzą zaś społeczny i polityczny kryzys, bez precedensu w historii tego kraju.

Po drugiej stronie Atlantyku europejski kapitalizm znalazł się w stanie krytycznym. Ciężki los Grecji dostarczył obrazowego potwierdzenia choroby toczącej europejski kapitalizm. Sytuacja Portugalii i Hiszpanii nie jest dużo lepsza, zaś tuż za nimi ustawiają się już Francja i Włochy. Z kolei Brytania, która zawsze była postrzegana jako jeden z najbardziej stabilnych krajów Europy, z powodu swojej decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej weszła na równię pochyłą kryzysu gospodarczego, słabnącego funta i chronicznej niestabilności politycznej.

Burżuazyjni ekonomiści i politycy, a także, zwłaszcza, wszyscy reformiści, rozpaczliwie poszukują jakichkolwiek przejawów gospodarczego odrodzenia. Wyglądają etapu wzrostu w ramach cyklu koniunkturalnego niczym wybawienia. Przywódcy klasy robotniczej, liderzy związkowi i działacze socjaldemokracji wierzą, że kryzys jest czymś tymczasowym. Wyobrażają sobie, że można się z nim uporać dokonując pewnych poprawek w istniejącym systemie, że wystarczy tylko więcej kontroli i regulacji, a wszystko wróci do normy.

Jednakże kryzys, w którym się znajdujemy, nie jest normalnym etapem cyklu gospodarczego, nie ma charakteru okresowego, przemijającego. Kryzys ten stanowi fundamentalny punkt zwrotny w procesie wyczerpywania się historycznych możliwości kapitalizmu. Najlepsze, czego możemy się spodziewać, to słabe ożywienie, któremu towarzyszy wysokie bezrobocie i długi okres zaciskania pasa, cięć i spadającego poziomu życia.

Kryzys ideologii burżuazyjnej

Marksizm jest w pierwszym rzędzie filozofią i światopoglądem. W filozoficznych pismach Marksa i Engelsa nie znajdziemy zamkniętego systemu, ale serię doskonałych spostrzeżeń i wskazówek, które, jeśli zgłębione, dostarczą cennego wsparcia dla metodologicznego uzbrojenia nauki.

Nigdzie kryzys burżuazyjnej ideologii nie wyraża się tak silnie, jak na polu filozofii. Na początkowym etapie swojego istnienia, gdy burżuazja była siłą postępu, zdolna była wydawać na świat wielkich myślicie: Hobbesa i Locke’a, Kanta i Hegla. Jednak w dzisiejszej epoce rozkładu kapitalizmu burżuazja nie jest zdolna tworzyć ważnych idei. Po prawdzie nie jest w stanie stworzyć żadnych nowych idei.

Skoro współczesna burżuazja jest niezdolna do tworzenia odważnych uogólnień, nie zgadza się ona w ogóle z koncepcją „ideologii”. Dlatego też postmoderniści mówią o „końcu ideologii”. Zaprzeczają oni idei postępu tylko dlatego, że w ramach kapitalizmu dalszy postęp nie jest możliwy. Engels napisał kiedyś: „Filozofia i badanie istniejącego świata mają się do siebie tak jak onanizm i miłość płciowa.” Współczesna filozofia burżuazyjna woli pierwszą opcję. W swojej obsesji zwalczania marksizmu pociągnęła filozofię wstecz, do najgorszego okresu jej starej, przebrzmiałej i jałowej przeszłości.

Materializm dialektyczny jest dynamicznym spojrzeniem na sposób działania natury, społeczeństwa i ludzkiej myśli. Nie jest to w żadnym razie przestarzała dziewiętnastowieczna idea, lecz pogląd uderzająco nowoczesny. Dialektyka rozprawia się z utartym, surowym, mdłym sposobem patrzenia na obiekty, który charakteryzował dawną mechaniczną szkołę fizyki klasycznej. Dialektyka wskazuje, że w pewnych okolicznościach rzeczy mogą zmienić się w swoje przeciwieństwo.

Dialektyczna idea, że stopniowa akumulacja drobnych zmian może w krytycznym punkcie przekształcić się w gigantyczny skok, znalazła dobitne potwierdzenie we współczesnej teorii chaosu i jej pochodnych. Teoria chaosu położyła kres wąskiemu mechanicznemu i redukcjonistycznemu determinizmowi, jaki dominował w nauce przez ponad sto lat. Już w XIX wieku marksistowska dialektyka stanowiła zapowiedź tego, co teoria chaosu wyraziła teraz językiem matematyki: współzależność obiektów, zintegrowana natura relacji między podmiotami i procesami.

Badanie przemian fazowych stanowi jedno z najważniejszych pól współczesnej fizyki. Istnieje nieskończona liczba przykładów tego fenomenu. Przejście z ilości w jakość stanowi uniwersalne prawo. W swojej książce Ubiquity: The Science of History… or Why the World is Simpler Than We Think” (Londyn, 2000) amerykański naukowiec Mark Buchanan udowodnił to prawo na przykładzie zjawisk tak zróżnicowanych jak ataki serca, lawina, pożary lasów, wzrost i spadek populacji zwierzęcych, kryzysy na rynku giełdowym, wojny, a nawet zmiany w świecie mody i sztuki. Co jeszcze bardziej zdumiewające, zdarzenia te mogą być wyrażone w formule matematycznej znanej jako prawo potęgi (ang. power law).

Te znaczące odkrycia zostały dawno temu zapowiedzialne przez Marksa i Engelsa, którzy oparli dialektyczną filozofię Hegla na na racjonalnych (tj. materialistycznych) podstawach. W swojej „Logice”(1813) Hegel pisał: „W historii stało się pospolitym żartem, iż wielkie skutki wynikają z drobnych przyczyn.” Było to na długo nim ktokolwiek usłyszał o „efekcie motyla”. I tak jak wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi, rewolucje są wynikiem powolnej akumulacji sprzeczności w długim okresie czasu. Proces ten w końcu osiąga punkt krytyczny, gdy następuje nagły skok.

Każdy system społeczny uważa, że stanowi on jedyną możliwą formę istnienia dla ludzi, że jego instytucje, jego religia, moralność, są ostatnim słowem, jakie można wypowiedzieć. W to gorąco wierzyli zarówno kanibale i egipscy kapłani, jak i Mari“a Antonina oraz car Mikołaj. I to właśnie Francis Fukuyama chciał zademonstrować, kiedy zapewniał nas, bez najmniejszej podstawy, że tak zwany system „wolnej przedsiębiorczości” jest jedynym możliwym systemem – dokładnie w momencie, gdy system ten zaczynał się sypać.

Tak jak Karol Darwin wyjaśniał, że gatunki nie są niezmienne i że posiadają przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, zmieniają się i ewoluują, tak Marks i Engels wskazują, że dany system społeczny nie jest czymś wiecznym. Analogia między społeczeństwem a naturą jest oczywiście tylko przybliżona. Ale nawet najbardziej powierzchowne badanie historii pokazuje, że koncepcja gradualistyczna jest nieuzasadniona. Społeczeństwo, podobnie jak przyroda, zna długie okresy powolnych i stopniowych zmian, ale także tutaj linia rozwoju zostaje przerwana przez gwałtowne wydarzenia – wojny i rewolucje, podczas których proces zmian jest niezwykle przyspieszony. W rzeczywistości to te wydarzenia działają jako główna siła napędowa rozwoju historii.

Podstawową przyczyną rewolucyjnych zmian jest okoliczność, że określony system społeczno-ekonomiczny osiąga swoje granice i nie jest w stanie rozwinąć sił wytwórczych tak jak dotychczas. Marksizm analizuje ukryte siły, kryjące się za rozwojem społeczeństwa ludzkiego od najwcześniejszych grup plemiennych do współczesności. Materialistyczne pojmowanie dziejów pozwala nam zrozumieć historię nie jako serię niepołączonych ze sobą i nieprzewidywalnych zdarzeń, ale raczej jako część logicznego i wewnętrznie powiązanego procesu. Jest to seria akcji i reakcji, które obejmują politykę, ekonomię i całe spektrum rozwoju społecznego.

Związek między wszystkimi tymi zjawiskami stanowi złożoną relację dialektyczną. Bardzo często próbuje się zdyskredytować marksizm, odwołując się do karykatury jego metody analizy historycznej. Typowe zniekształcenie koncepcji marksistowskich polega na tym, że Marks i Engels mieli rzekomo „zredukować wszystko do gospodarki”. Markso i Engels wielokrotnie odpowiadali na ten patentowany absurd, m.in. w poniższym fragmencie listu Engelsa do Blocha:

„Zgodnie z materialistyczną koncepcją historii, elementem definitywnie decydującym w historii jest produkcja i reprodukcja życia. Ani Marks ani ja nigdy nie twierdziliśmy czegoś innego. Stąd, jeśli ktoś przekręca to mówiąc, że element ekonomiczny jest jedynym decydującym, przekształca to twierdzenie w pozbawioną znaczenia, abstrakcyjną i bezsensowną frazę.”

Najnowocześniejszą książką, którą można dzisiaj przeczytać, jest „Manifest komunistyczny”, napisany w 1848 roku. Prawda, ten lub inny szczegół musiałby zostać zmieniony, ale we wszystkich swoich fundamentach idee Manifestu Komunistycznego są tak samo aktualne i prawdziwe, jak wtedy, gdy zostały napisane po raz pierwszy. Kontrastuje to z faktem, że ogromna większość książek napisanych półtora wieku temu ma dziś jedynie znaczenie historyczne. Z kolei nasi współcześni „eksperci” wstydziliby się przeczytać to, co napisali zaledwie wczoraj.

Najbardziej uderzający w „Manifeście” jest sposób, w jaki antycypuje on najbardziej podstawowe zjawiska, zajmujące obecnie naszą uwagę na skalę światową. Rozważmy jeden przykład. W czasach, gdy Marks i Engels pisali „Manifest komunistyczny”, świat wielkich międzynarodowych korporacji był nadal pieśnią bardzo odległej przyszłości. Mimo to wyjaśnili oni bezbłędnie, w jaki sposób „wolna przedsiębiorczość” i konkurencja nieuchronnie doprowadzą do koncentracji kapitału i monopolizacji sił wytwórczych.

Tylko śmiech wywołuje czytanie artykułów obrońców „rynku” dotyczących rzekomego błędu Marksa w tej kwestii, gdy w rzeczywistości stanowiło to jedno z jego najbardziej błyskotliwych i trafnych przewidywań. Dzisiaj jest absolutnie niepodważalnym faktem, że proces koncentracji kapitału przewidziany przez Marksa nastąpił, wciąż się dokonuje i rzeczywiście osiągnął bezprecedensowy poziom w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci.

Przez dziesięciolecia burżuazyjni socjologowie próbowali obalić te twierdzenia i „udowodnić”, że społeczeństwo staje się coraz bardziej równe i że w konsekwencji walka klas robi się tak samo przestarzała jak krosno i drewniany pług. Twierdzili, że klasa robotnicza zniknęła, a wszyscy staliśmy się klasą średnią. Jeśli chodzi o koncentrację kapitału, mówili, że przyszłość należy do drobnych przedsiębiorców, a „małe jest piękne”.

Jak ironicznie brzmi to dzisiaj! Cała gospodarka światowa jest obecnie zdominowana przez nie więcej niż 200 gigantycznych firm, gros których ma siedzibę w USA. Proces monopolizacji osiągnął bezprecedensowe rozmiary. Największe korporacje na świecie dysponują bogactwem znacznie przewyższającym możliwości wielu państw narodowych – jest to uderzający przykład rosnącej potęgi wielkiego biznesu. Badanie przeprowadzone przez organizację charytatywną ds. walki z ubóstwem Global Justice Now wykazało, że liczba przedsiębiorstw wśród stu największych podmiotów gospodarki światowej wzrosła do 69 w 2015 r. z 63 w roku poprzednim.

Tylko 147 korporacji tworzących „superpodmiot”, kontroluje 40% światowego bogactwa. Te wielkie firmy są prawdziwymi władcami globalnej gospodarki. 10 największych przedsiębiorstw – w tym Walmart, Apple i Shell – uzyskuje w ciągu roku dochody większe niż większość krajów świata. Wartość 10 największych korporacji wyniosła 285 bilionów USD (215 bilionów funtów szterlingów), co jest wartością wyższą niż 280 bilionów przypadających łącznie na 180 krajów licząc od dołu listy, w tym Irlandię, Indonezję, Izrael, Kolumbię, Grecję, RPA, Irak i Wietnam.

Lenin wskazał, że na imperialistycznym (kapitalizmu monopolistycznego) etapie rozwoju władza ekonomiczna koncentruje się w rękach wielkich banków. Analiza ta jest całkowicie potwierdzona przez obecną sytuację. Gospodarka światowa zdominowana jest przez kapitał finansowy. Szwajcarski Instytut Federalny (SFI) w Zurychu opublikował opracowanie zatytułowane „Sieć globalnej kontroli korporacyjnej”, które dowodzi, że mała grupa korporacji – głównie banków – rządzi światem.

Wśród najpotężniejszych banków wymienić należy:

• Barclays • Goldman Sachs • JPMorgan Chase & Co • Vanguard Group • UBS • Deutsche Bank • Bank of New York Mellon Corp • Morgan Stanley • Bank of America Corp • Société Générale

Spekulacyjne działania tych wszechmocnych instytucji finansowych, które są ściśle związane ze złożoną siecią programów inwestycyjnych, instrumentów pochodnych i tym podobnych, były katalizatorem globalnego załamania finansowego (w 2008 r. – przyp. tłum). James Glattfelder, teoretyk systemów złożonych w SFI, wyjaśnił:

„W efekcie mniej niż jeden procent firm był w stanie kontrolować 40 procent całej sieci”.

Koncentracji kapitału towarzyszy stały wzrost nierówności. We wszystkich krajach udział zysków firm w dochodzie narodowym jest na rekordowo wysokim poziomie, podczas gdy udział płac jest rekordowo niski. Globalne nierówności rosną, a połowa światowego bogactwa znajduje się obecnie w rękach zaledwie 1% populacji.

Podobnie jak grupa żarłocznych kanibali, te gigantyczne firmy nieustannie pożerają się nawzajem w procesach fuzji i przejęć, gdzie miliardy dolarów marnowane są w szalonej próbie zwiększenia rozmiarów i rentowności wielkich monopoli. Ta gorączkowa aktywność nie oznacza rzeczywistego rozwoju sił wytwórczych – wręcz odwrotnie. Po korporacyjnym kanibalizmie następuje nieuchronnie zbywanie aktywów, zamykanie fabryk i masowe zwolnienia – hurtowe i bezmyślne niszczenie środków produkcji i poświęcenie tysięcy miejsc pracy na ołtarzu Zysku.

Głosząc potrzebę oszczędności i zaciskania pasa, bankierzy i kapitaliści stale się bogacą, „wyciskając” z klasy robotniczej wartość dodatkową w rekordowych rozmiarach. W USA robotnicy produkują średnio o jedną trzecią więcej niż dziesięć lat temu, ale płace realne pozostają w stagnacji lub wręcz spadają. Zyski kwitną, a bogaci stają się coraz bogatsi kosztem klasy robotniczej.

Weźmy kolejny, jeszcze bardziej uderzający przykład: globalizacja. Miażdżąca dominacja rynku światowego jest najważniejszą charakterystyką naszej epoki, co ma być zaledwie niedawnym odkryciem. Tymczasem globalizacja została przewidziana i wyjaśniona przez Marksa i Engelsa ponad 150 lat temu. We wstępie do tego niezwykłego dokumentu (chodzi nie o wstęp, ale o I rozdział „Manifestu komunistycznego” – przyp. tłum.) czytamy:

„Przez eksploatację rynku światowego burżuazja nadała produkcji i spożyciu wszystkich krajów charakter kosmopolityczny. Ku wielkiemu żalowi reakcjonistów usunęła spod nóg przemysłu podstawę narodową. Odwieczne narodowe gałęzie przemysłu uległy zniszczeniu i ulegają mu codziennie w dalszym ciągu. Zostają one wyparte przez nowe gałęzie przemysłu, których wprowadzenie staje się kwestią życia dla wszystkich narodów cywilizowanych, przez gałęzie przemysłu, które przerabiają już nie miejscowe, lecz sprowadzane z najodleglejszych stref surowce, i których fabrykaty spożywane są nie tylko w danym kraju, lecz także we wszystkich częściach świata. Miejsce dawnych potrzeb, zaspokajanych przez wyroby krajowe, zajmują nowe, wymagające dla swego zaspokojenia produktów najodleglejszych krajów i klimatów. Dawna miejscowa i narodowa samowystarczalność i zasklepienie ustępują miejsca wszechstronnym stosunkom wzajemnym i wszechstronnej współzależności narodów. I podobnie jak w produkcji materialnej, dzieje się w produkcji duchowej. Wytwory duchowe poszczególnych narodów stają się ogólnym dorobkiem. Jednostronność i ograniczoność narodowa staje się rzeczą coraz bardziej niemożliwą, i z wielu literatur narodowych i miejscowych powstaje jedna literatura światowa.”

Ta analiza została obecnie genialnie potwierdzona, choć kiedy pisano „Manifest” praktycznie nie istniały dane empiryczne na poparcie takiej hipotezy. Jedyną naprawdę rozwiniętą gospodarką kapitalistyczną była wtedy Anglia. Rodzący się dopiero przemysł Francji i Niemiec (te ostatnie nie istniały nawet jako jedno państwo) nadal chroniony był wysokimi murami ceł – fakt ten jest dziś wygodnie zapomniany, w sytuacji gdy zachodnie rządy i ekonomiści wygłaszają reszcie świata surowe wykłady na temat potrzeby otwarcia swoich gospodarek.

Tak zwana globalizacja jest wyrazem nieuniknionej tendencji kapitalizmu do przekraczania wąskich granic rynku krajowego i rozwijania i intensyfikacji międzynarodowego podziału pracy. Otwiera to olśniewającą perspektywę przyszłego dobrobytu i współpracy między wszystkimi narodami świata. Ale w kapitalizmie ten wspaniały potencjał rozwoju ludzkiego uwięziony jest w kaftanie bezpieczeństwa. Daleki od poprawy perspektyw rozwoju gospodarczego i społecznego, staje się gotowym przepisem na grabież całej planety w interesie gigantycznych korporacji. Zamiast zmniejszenia sprzeczności i ryzyka wojen i konfliktów, globalizacja nasiliła je, powodując jedną wojnę po drugiej.

W skali światowej efekty zglobalizowanej „gospodarki rynkowej” są przerażające. Według danych ONZ 1,2 miliarda ludzi żyje za mniej niż dwa dolary dziennie. Spośród nich osiem milionów mężczyzn, kobiet i dzieci umiera każdego roku, ponieważ nie mają dość pieniędzy by przetrwać. Wszyscy zgadzają się, że zabójstwo sześciu milionów ludzi w nazistowskim Holokauście było straszną zbrodnią przeciwko ludzkości, ale kapitalizmie mamy do czynienia z cichym holokaustem, który zabija każdego roku osiem milionów niewinnych ludzi i nikt nie ma nic do powiedzenia na ten temat.

Obok najbardziej jaskrawej nędzy i ludzkiego cierpienia występuje orgia obscenicznego zarabiania pieniędzy i ostentacyjnego bogactwa. Według indeksu Bloomberg Billionaires, najbogatsze 30 osób na świecie kontroluje oszałamiającą część światowej gospodarki: 1,23 biliona USD. To więcej niż roczny PKB Hiszpanii, Meksyku lub Turcji.

Osiemnaście osób z tej grupy pochodzi z USA. Ośmiu najbogatszych miliarderów na świecie posiada majątek taki, jak biedniejsza połowa ludzkości – najbardziej uderzający objaw stale rosnącej i niebezpiecznej koncentracji bogactwa. Organizacja charytatywna Oxfam, która opublikowała te dane, wskazuje, iż „to już nie jest nawet groteskowe”, że garstka bogatych ludzi z założycielem Microsoftu Billem Gatesem na czele, posiada majątek równy 426 miliardów USD (350 miliardów funtów szterlingów), co odpowiada środkom posiadanym przez 3,6 miliarda najbiedniejszych ludzi na świecie.

Oprócz Gatesa w skład tej grupy superbogaczy wchodzą m.in. Amancio Ortega, założyciel hiszpańskiej sieci odzieżowej Zara, oraz Warren Buffet, inwestor i dyrektor generalny Berkshire Hathaway.

Inni na liście to Carlos Slim Helú, meksykański potentat telekomunikacyjny i właściciel konglomeratu Grupo Carso; Jeff Bezos, założyciel Amazon; Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka; Larry Ellison, prezes amerykańskiej firmy technologicznej Oracle; oraz Michael Bloomberg, były burmistrz Nowego Jorku i założyciel i właściciel serwisu informacyjnego i finansowego Bloomberg.

O racjonalny plan produkcji

Potrzeba zharmonizowania ogromnych zasobów naszej planety poprzez racjonalny plan produkcji stała się absolutną koniecznością. System kapitalistyczny jest systemem anarchicznym, opartym na chciwości i ciągłym poszukiwaniu nowych sposobów eksploatacji i gwałcenia planety w celu zwiększenia bogactwa i potęgi nielicznych. Wielkie korporacje wykazują się lekkomyślnym i lekceważącym stosunkiem do środowiska naturalnego. W gorączkowym poszukiwaniu zysku kapitaliści zniszczyli lasy deszczowe, zatruli morza, wyniszczyli gatunki roślin i zwierząt oraz zanieczyścili powietrze, którym oddychamy, wodę, którą pijemy i jedzenie, które spożywamy. Dalsze trwanie systemu kapitalistycznego stanowi śmiertelne zagrożenie dla Ziemii jak i dla przyszłego istnienia ludzkości.

Obiektywnie rzecz biorąc, wszelkie warunki istnieją, aby rozwiązać każdy z problemów, które napotykamy. Ludzkość ma w ręku wszystkie niezbędne środki technologiczne i naukowe do wykorzenienia ubóstwa, chorób, bezrobocia, głodu, bezdomności i wszystkich innych zła, które powodują niekończące się nieszczęścia, wojny i konflikty. Jeśli tego nie zrobimy, to nie dlatego, że nie można tego zrobić, ale dlatego, że powstrzymują nas ograniczenia systemu ekonomicznego opartego wyłącznie na dążeniu do zysku.

Potrzeby ludzi nie są brane pod uwagę w kalkulacjach bankierów i kapitalistów, którzy rządzą planetą. I to jest podstawowy problem, od którego rozwiązania zależy nasza przyszłość. Oxfam apeluje o nowy model ekonomiczny, aby odwrócić nieubłagany trend w kierunku nierówności. Potrzebne jest jednak nie reperowanie istniejącego systemu, ale całkowite jego obalenie.

Historycznym zadaniem burżuazji było usunięcie wszystkich barier, które ograniczały dalszy rozwój sił wytwórczych w czasach feudalizmu: lokalnych podatków, walut i barier celnych, niekończących się opłat, które utrudniały swobodny rozwój handlu, zaściankowości i idiotyzmu życia wiejskiego. Wielką zdobyczą burżuazji było ustanowienie rynku krajowego i na tej podstawie państwa narodowego w nowoczesnym znaczeniu tego słowa.

Ale rozwój sił wytwórczych w kapitalizmie już dawno przekroczył wąskie granice rynku krajowego, który teraz przekształcił się w barierę rozwoju gospodarczego, podobnie jak dawne lokalne partykularyzmy feudalizmu w przeszłości. Pojawienie się globalizacji jest jedynie wyrazem faktu, że państwo narodowe przeżyło swoją użyteczność i stało się przeszkodą na drodze ludzkiego postępu.

Dwie główne bariery rozwoju ludzkości to: z jednej strony prywatna własność środków produkcji, a z drugiej ta całkowicie zbędna pozostałość barbarzyństwa – państwo narodowe. Historycznym zadaniem proletariatu jest zburzenie tych barier dla postępu cywilizacji. Własność prywatna zostanie zastąpiona demokratycznym planem produkcji. Państwo narodowe zaś zostanie umieszczone w muzem wśród innych pamiątek dawno minionej przeszłości.

Rewolucja socjalistyczna zmiecie z powierzchni ziemi wszelkie bariery narodowe i uwolni ogromny potencjał rozwoju sił wytwórczych, tworząc Światową Federację Socjalistyczną, mogącą wykorzystać nieograniczone zasoby naszej planety w zaplanowany i harmonijny sposób, tak aby zaspokoić potrzeby całej ludzkości a nie chciwość kilku superbogatych pasożytów.

Materializm historyczny uczy nas, że byt określa świadomość. Idealiści zawsze przedstawiali świadomość jako siłę napędową całego ludzkiego postępu. Ale nawet najbardziej powierzchowne studium historii pokazuje, że ludzka świadomość zawsze pozostaje w tyle za wydarzeniami. Nie jest rewolucyjna, ale z natury i głęboko konserwatywna.

Większość ludzi nie lubi zmian i jeszcze mniej oczekuje gwałtownych wstrząsów, istotnie zmieniających zastane warunki. Ludzie zazwyczaj trzymają się znanych sobie idei, znanych instytucji, tradycyjnej moralności, religii i wartości istniejącego porządku społecznego. Ale dialektycznie z czasem wszystko zmienia się w swoje przeciwieństwo. Prędzej czy później świadomość ludzi dogania rzeczywistość w sposób niezwykle gwałtowny. Właśnie tym jest rewolucja.

Marksizm wyjaśnia, że w ostatecznym rozrachunku kluczem do wszelkiego rozwoju społecznego jest rozwój sił wytwórczych. Tak długo, jak społeczeństwo idzie do przodu, to znaczy: dopóki jest zdolne do rozwoju przemysłu, rolnictwa, nauki i technologii, postrzegane jest jako właściwe przez ogromną większość ludzi. W takich warunkach mężczyźni i kobiety na ogół nie kwestionują istniejącego społeczeństwa, jego moralności i praw. Przeciwnie, są one postrzegane jako coś naturalnego i nieuniknionego: tak jak wschód i zachód słońca.

Wielkie wydarzenia są konieczne, aby masy mogły zrzucić ciężkie brzemię tradycji, zwyczaju i rutyny oraz przyjąć nowe idee. Takie stanowisko zajmuje materialistyczna koncepcja historii, która została znakomicie wyrażona przez Karola Marksa w słynnej frazie „byt społeczny ludzi określa ich świadomość”. Potrzeba wielkich wydarzeń, aby zdemaskować fałszywość starego porządku i przekonać masy o potrzebie jego obalenia. Ten proces nie jest automatyczny i wymaga czasu.

Dotychczas wydawało się, że walka klas w Europie należy do przeszłości. Teraz jednak wszystkie nagromadzone przez lata sprzeczności wychodzą na powierzchnię, torując drogę eksplozji walki klas na każdym kroku. Wszędzie, w tym nawet w Stanach Zjednoczonych, przygotowywane są burzliwe wydarzenia. Gwałtowne i nagłe zmiany są w tej sytuacji nieuniknione.

Kiedy Marks i Engels pisali „Manifest”, byli młodymi ludźmi, mieli odpowiednio 29 i 27 lat. Tworzyli swoje dzieło w okresie najgorszej reakcji. Klasa robotnicza była pogrążona w apatii. Sam „Manifest” napisany został w Brukseli, dokąd jego autorzy uciekli jako uchodźcy polityczni. A jednak w momencie, gdy „Manifest Komunistyczny” po raz pierwszy ujrzał światło dzienne w lutym 1848 r., rewolucja trwała już na ulicach Paryża i w ciągu następnych miesięcy rozprzestrzeniła się jak pożar po całej Europie.

Wkraczamy w niezwykle konwulsyjny okres, który potrwa parę lat, podobnie jak miało to miejsce w Hiszpanii w latach 1930-1937. Będą klęski i niepowodzenia, ale w tych warunkach masy będą się uczyć bardzo szybko. Oczywiście nie możemy przesadzać: wciąż jesteśmy we wczesnych etapach procesu radykalizacji. Jest jednak oczywistym, że jesteśmy świadkami początku zmiany świadomości mas. Coraz więcej osób kwestionuje kapitalizm. Ludzie otwierają się na idee marksizmu w sposób, który wcześniej nie miał miejsca. W nadchodzącym okresie miliony ludzi podążą za ideami, które przez lata ograniczały się do niewielkiej grupy rewolucjonistów.

Możemy zatem odpowiedzieć panu Fukuyamie w następujący sposób: historia się nie skończyła. W rzeczywistości prawie się nie zaczęła. Kiedy przyszłe pokolenia spoglądać będą wstecz na naszą obecną „cywilizację”, zajmować będą takie samo stanowisko, jakie my przyjmujemy wobec kanibalizmu. Pierwszym warunkiem osiągnięcia wyższego poziomu rozwoju ludzkiego jest zakończenie anarchii kapitalistycznej i ustanowienie racjonalnego i demokratycznego planu produkcji, w którym mężczyźni i kobiety mogą wziąć swoje życie i przeznaczenie we własne ręce.

„To jest niemożliwa do zrealizowania utopia!”, Zostanie nam powiedziane przez samozwańczych „realistów”. Ale całkowicie nierealistycznym jest właśnie wyobrażenie sobie, że problemy, przed jakimi stoi ludzkość, można rozwiązać w ramach obecnego systemu, który przecież doprowadził świat do opłakanego stanu, w jakim się znajdujemy. Stwierdzenie, że ludzkość nie jest w stanie znaleźć lepszej alternatywy dla tych praw dżungli, jest potworną obrazą dla naszego gatunku.

Wykorzystując olbrzymi potencjał nauki i technologii, uwalniając je od ohydnych okowów prywatnej własności i państwa narodowego, możliwe będzie rozwiązanie wszystkich problemów, które gnębią nasz świat i grożą jego zniszczeniem. Prawdziwa historia ludzkości rozpocznie się dopiero wtedy, gdy mężczyźni i kobiety położą kres kapitalistycznemu niewolnictwu i podejmą pierwsze kroki w kierunku królestwa wolności.

Londyn, 16 czerwca 2017 r.